Kategorie
strumienie

forma i czas

Pustka, pustka, w której rozbłyskują dźwięki, kolory i doznania z ciała. To miłe, ładne, tamto nieprzyjemne. I opór, chcenie i ciągłe pragnienie. Pragnienie zmiany, przemiany w coś lepszego. Umysł wertuje zmysłowe doznania w nadziei, że w końcu odnajdzie doskonałe i trwałe i nieprzemijające. To samo. Jestem. Dźwięk owadów, ściszony dźwięk radia, dźwięki samochodów. Umysł tworzy formy dookoła dźwięku. Wibrafon, gołąb, pianino, gitara. I, mimo że nie ma pewności, czy formy te w ogóle istnieją, w umyśle nabierają ciała. Stają się żywe, realne i trwałe. Ciężka ciężarówka powstaje z drgań powietrza. 

Nietrwałość, jak trudno jest zdać sobie z niej sprawę, zrozumieć przemijalność. Intelekt widzi zmianę, jednak na głębszym poziomie, tym co decyduje, jaka będzie reakcja, umysł żyje w świecie bytów stałych, w świecie form niezmiennych. Kiedy pojawia się dźwięk, nie widzi nietrwałości, bo tworzy stałą, trwałą formę wokół niego. I nawet kiedy dźwięk milknie, zgodnie ze swoją naturą, to forma wciąż gdzieś istnieje, w przestrzeni doznań mentalnych. Może nie tu, może nie teraz, ale w przeszłości albo gdzieś w przyszłości. I tak rodzi się czas. Czas, dziecko form stałych, tworzonych przez myśl w reakcji na błyski doświadczenia – kolory, dźwięki, dotyk. Bo przecież jeśli nie ma zmiany, jeżeli formy są trwałe, to gdzieś muszą się zmieścić. Gdzieś poza doświadczeniem, poza świadomością. Więc myśl splata się w czas i nieskończoną przestrzeń. I w tu i w tam, w teraz i w przedtem i w zaraz i w potem. I tam rozsiewa formy, pszenicę ułudy.

Kategorie
strumienie

więcej, inaczej, lepiej

Więcej, inaczej, lepiej. Lepiej niż teraz, lepiej niż tak, jak jest. Teraz jest ok, ale jeszcze nie to. Mogłoby być bardziej tak. Jak? Nie wiem, ale tam — nie tu; tam — nie teraz; tam — nie w tym. Niechęć, niechęć do teraz, niechęć do siebie. Niechęć do życia takiego, jakim jest. Z tymi emocjami, dźwiękami, doświadczeniami, uczuciami, myślami. Cały nasz wszechświat, wszechświat, który nas otacza, nas tworzy, jest nami. Cały ten wszechświat wrażeń i emocji jest niewystarczający, niedoskonały, niedokładny. Ja chcę być tak, nie tak, a może tak raczej. Nie tu, nie w tego typu tu, co teraz tu jest.

Czekamy, czekamy, aż nieskończenie złożona mozaika życia, kalejdoskop zmiany, w pewnym momencie ułoży się dokładnie tak, jak sobie to obmyślił umysł. I tak zostanie, zamarznie na wieki, albo przynajmniej dopóki trwać będzie, dopóty nowego, lepszego wzoru nie stworzymy, w myśli, wyobraźni, tej nieskończenie prostej maszynce do przewidywania straszności, które mogą nas ugryźć, zjeść, albo zrobić inną krzywdę. I tak dzień po dniu, chwila po chwili, życie przecieka nam przez palce jak woda, a my z nadzieją patrzymy na dłonie, że złoty kruszec na nich gdzieś rozbłyśnie. Złoto trwałości, złoto ideału. Bez zmiany, bez rozpadu, bez ciągłej wibracji. Że zmarszczki, fale oceanu bycia zamarzną w końcu, przestaną nas dręczyć.

Pokochać zmianę, pokochać samo życie, to umrzeć. Pozwolić formie „ja” się rozpaść, roztopić, wrócić do źródła, które ją tworzy — czystego czucia, prostego odczuwania. Zaufać Bogu, że nie jest nam wrogi, że żyje tutaj, w tobie, we mnie, w innych. Że żyje w drzewie i w dźwięku lodówki. I kocha, tańczy i, śmiejąc się szaleńczo, rozbija formy toporem świadomości. Musimy umrzeć. I w tej śmierci kochać. Otwarci, stać się pustą obecnością. Miłością, która wszystko obejmuje i w której świat się rodzi i umiera.

Kategorie
strumienie

medytacja


Najeżony pragnieniami nieustannie szukam szczęścia. Kompas kierunku zatacza błędne koła, prowadząc mnie na ślepo przez uliczki życia. Jestem. Skręcony bólem i strachem. Strachem przed niedocenieniem, strachem przed utratą szansy, strachem przed byciem w złym miejscu.

Dźwięk. Dźwięk rozrastającego się kosmosu odlicza sekundy. Jest jak cienka nić Ariadny prowadząca w stronę… śmierci. Jeszcze jeden krok, jeden krok więcej. Jestem, wciąż jestem. Schematy jak wzory na tkaninie życia generują myśli, emocje, odczucia, wyplatając mnie i całą rzeczywistość wokół. Dźwięk ucicha. Umysł wyczekuje nadejścia nowego. 

Kategorie
strumienie

malowany myślą

Malowany myślą w oceanie doświadczenia… jestem… Rodzę się w strumieniu wspomnień, w dźwięku oddechu … 

Cisza… delikatna energia przepełnia moje ciało… Ciało tworzone w morzu doznań, delikatnych energetycznych rozbłysków. Twarde i miękkie, zimne i ciepłe… doświadczenia rodzą się i umierają… na każdym z możliwych poziomów, w każdym z możliwych światów…

Znajomość… gdziekolwiek spojrzę, widzę, czuję myśl… myśl niebędącą słowem, myśl niebędącą obrazem… myśl będącą raczej czymś w rodzaju osobowości/charakteru oplatającego przedmiot.

Kategorie
strumienie

myśl

Niesamowita umiejętność przewidywania kolejnego kroku Wszechświata. Kolejnego kroku Boga. Umiejętność, która powoli stała się klatką. Więzieniem, w którym zamknęliśmy wrażliwość. Niekończące się, wirtualne scenariusze możliwych strasznych zdarzeń. Może tak będzie, a może tak, a może jeszcze gorzej. Jak się uchronić przed realizacją każdego. Strach, strach będący paliwem większości myśli. Strach i pożądanie. Pożądanie zmiany, pożądanie wyjścia, przekształcania tak, żeby rzeczywistość ułożyła się dokładnie według planu. Żywopłoty życia, wybuchy rzeczywistości przycinanie w kwadraty, trójkąty i kule.

Kategorie
strumienie

droga

Droga, zdenerwowane samochody pędzą w pogoni za szczęściem. Ulga, chwilowa przerwa pomiędzy jednym a drugim problemem. Olbrzymie motory warczą siła i determinacja. By być, by stać się, by trwać, zawsze bez przerwy…

Cisza…

Trawy kołyszą się w podmuchach świeżości. Litery nabierają kształtu, cierpliwie czekając na dotyk. Dźwięki gitary mieszają się ze szmerem perkusji, a spod nich organy Hammonda wlewają się w serce ciepłym strumieniem.

Smak kawy, obok słodka, zimna woda. Mięśnie szczęk powoli się rozluźniają. Wygodna pozycja pozwala ciału się odprężyć. Kogut wykrzykuje pogróżki do sąsiada. Coraz więcej ciszy pojawia się po bokach głowy. Ciszy, z której wyrastają dźwięki, w której rodzi się przestrzeń… i zakwita miłość…

Kategorie
strumienie

szarość…

Szarość, szara codzienność wlała się do raju szczęścia jak czarna ropa do błękitnego oceanu. Zalała umysł, oblepiła pióra białym ptakom radości. Jestem… Umysł ściśnięty po krótkim śnie. Myśl przylepiona do jednej i tej samej historii. Ciało odpręża się w szum pędzących samochodów. Dźwięk upływającego czasu. Niezadowolenie. Pragnienie. Niezaspokojone pragnienie. Pragnienie bezpieczeństwa, pragnienie stabilności. Wydarzenie, pozornie bez znaczenia owinęło się wokół uwagi. Wątpliwość. Robak wątpliwości natychmiast uchwycił się jej i zaczął rozrastać. Jak kruche, jak chwilowe są stany umysłu. Jak łatwo, szybko i niespodziewanie olbrzymie słońca szczęścia zapadają się w czarne dziury smutku i zmartwienia. Nienasycone, zjadające wszechświat, pochłaniające życie. Natura, tak delikatna, wrażliwa, ulotna, przygnieciona ciężkim i  ślepym betonem myśli. System. Maszyna powoli pożera planetę. By było lepiej, byśmy w końcu stali się szczęśliwi. Żywiona strachem i nadzieją na jutro. Miliardy istnień idą pod topór chcenia. Stalowy uścisk myśli oplótł ciała i umysły. Macki lepszości przebiły serca i wykuły oczy.

Kategorie
strumienie

kalejdoskop

Jestem… Staram się nadążyć za tym zmieniającym się spektaklem wrażeń, niekończącym się kalejdoskopem istnień, które rodzą się i zaraz umierają w bezkresnej przestrzeni zwanej Życiem. Jestem… Pozwalam słowu zapisać się na kartce, a kwiatom dźwięków przenikać doświadczenie. Otwarcie… Otwarcie zwiększa się, rozwija coraz bardziej. Napięcie w twarzy, w szczękach i dookoła oczu tworzy dziwna dość mocną emocję. Smak gorzko słodkiej kawy dominuje w środku. Malutki gekon próbuje złapać muchę, za którą się przebrał zakurzony gwóźdź. Skok i… rozczarowanie… Pył obcości i oddzielenia powoli opada z otaczającego mnie świata. Doznania z ciała nie różnią się bardzo od dźwięków. Dźwięk samochodu, ptaków, głos krzyczącego koguta. Smak kawy, ucisk krzesła, wszystko zlewa się w jedną całość, w jeden wszechświat, czekoladę życia. Energia świadomości zaczyna zbierać się w głowie i promieniować na ramiona. Kręgosłup wyciąga się coraz bardziej w górę. Zmęczona myśl godzi się odpocząć, poczekać…

Kategorie
strumienie

wlepianie

Jestem. Obserwuję, jak palce poruszają się po klawiaturze telefonu. Jak wiele się zmieniło od czasów Australii. Świat opleciony został nową technologią. Układ nerwowy ludzkości rozrasta się coraz bardziej. Przepływ informacji, przepływ myśli jest coraz szybszy. Głosy za mną, głosy innych klientów, odciągnięcie uwagi do świata zewnętrznego. Umysł wydaje się być wklejony w doświadczenie. Traci możliwość jasnego myślenia, jasnego rozpoznania. Devils Paradise. Raj, w którym każda zmiana energetyczna powoduje natychmiastowy ból. Ból bez przestrzeni. Ból bez ostrzeżenia. Ocena, błyskawiczna ocena twarzy osoby przede mną. Krytyka, krytyka ukierunkowana na kogoś i zaraz potem na tę właściwość mojego umysłu. Podwójne cierpienie, automatycznie rodzące się w umyśle. Jestem… nareszcie udało mi się schronić przed promieniami słońca. Umysł odpręża się, czuje się bezpiecznie. Ciało jest znów chronione i mogę skoncentrować się bardziej na medytacyjnym procesie. Jestem. Teraz pojawiają się obawy dotyczące przyszłości. Zaciśnięte szczęki. To dziwne wlepianie się w doświadczenie. Bez względu na to czy to w ciele, widzeniu czy słyszeniu, umysł wydaje się wklejać w świat dookoła. Mieszać się ze wszystkim…

Pai 11.11.2018

Kategorie
strumienie

ego

Otwarcie. Mocne mentalne uściski na poszczególnych częściach ciała powoli rozluźniają się oddając kontrolę Naturze. Cisza. Umysł w spokoju oczekuje na przyjście kolejnej myśli, kolejnego obrazu. Myśl. Myśl jak być powinno, gdzie proces powinien prowadzić. Porównanie. Tak jest, a tak powinno być, taki kierunek wyznaczyło chcenie. Pragnienie szczęścia, pragnienie bycia. Pragnienie nadania mentalnej formy temu strumieniowi zmiennych, chwilowych doświadczeń. Tak wiem, wszystko przemija, wszystko jest chwilowe, ale może tak to przemijanie uformować, nadać mu kierunek. By być. By przetrwać. By stać się skamienieliną. Owadem zamkniętym na zawsze w bursztynie.