Kategorie
strumienie

droga

Droga, zdenerwowane samochody pędzą w pogoni za szczęściem. Ulga, chwilowa przerwa pomiędzy jednym a drugim problemem. Olbrzymie motory warczą siła i determinacja. By być, by stać się, by trwać, zawsze bez przerwy…

Cisza…

Trawy kołyszą się w podmuchach świeżości. Litery nabierają kształtu, cierpliwie czekając na dotyk. Dźwięki gitary mieszają się ze szmerem perkusji, a spod nich organy Hammonda wlewają się w serce ciepłym strumieniem.

Smak kawy, obok słodka, zimna woda. Mięśnie szczęk powoli się rozluźniają. Wygodna pozycja pozwala ciału się odprężyć. Kogut wykrzykuje pogróżki do sąsiada. Coraz więcej ciszy pojawia się po bokach głowy. Ciszy, z której wyrastają dźwięki, w której rodzi się przestrzeń… i zakwita miłość…

Jestem… Stworzony na nowo, słowem i widzeniem. Jak hologram tworzony laserem w chmurze dymu. Jestem, przezroczysty, choć nad wyraz realny. Czuje, patrzę i słyszę. Podejmuję decyzje: akcja – brak akcji, akcja – brak działania. Mocny wewnętrzny krytyk, wstrzymuje przepływ słowa. Dlaczego, jak i czy warto, takie są jego pytania. Przyczepiony od zawsze, gdzieś za polem widzenia. To już było, to stare, o tym nie musisz już pisać. I tarcza strachu i wstydu oddziela życie od świata. Świata, który sam stworzył, świata, który go zrodził. Teraz jestem… Cisza… Spokój wypełnia głowę. Ramiona schodzą głębiej. Ciało rozluźnia się jeszcze bardziej. Mucha. Czarna olbrzymia mucha usiadła na kolanie. Lewy bark coraz bardziej poddaje się sile ciążenia. 

Delikatne niezadowolenie pojawia się gdzieś w środku twarzy. Że nie tak, nie tak gładko i nie tak jak zakładałem. Ja… jak toporne, jak dziwne staje się to słowo. Wykrawa mnie ze świata dziania. Stawia mnie naprzeciwko nich. Przedmiotów, zwierząt ludzi. Nieba, gór i ziemi. Ja… i nie jestem już z nimi. Jestem tu a oni gdzieś tam. Coraz dalej i głębiej wpadam w studnie oddzielenia. Teraz… cisza… Myślowa historia o mnie powoli wytraca swoje tempo. Skupienie i Teraźniejszość zaczynają rozpuszczać ciało. Mentalną formę bycia kimś, kimś kto kiedy jest, musi walczyć, planować, odgradzać, uzgadniać i negocjować warunki, na których Wszechświat pozwoli na jego istnienie. Jednak Wszechświat jest głuchy, nie ma zamiaru mnie wspierać. Będzie naciskał tak długo, aż w końcu skorupa pęknie. Serce i Wszechświat, spiskują przeciwko myśli, przeciwko Formie. Skorupie Formy, która jak tarcza się pomiędzy nie wciska. Stworzona z myśli i strachu, obawy i planowania. Cienka i krucha zasłona rozdarta podmuchem Istnienia.

Autor: marcin wozich

Lubię otwartą świadomość i lubię kawę...

W odpowiedzi na “droga”

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.