Więcej, inaczej, lepiej. Lepiej niż teraz, lepiej niż tak, jak jest. Teraz jest ok, ale jeszcze nie to. Mogłoby być bardziej tak. Jak? Nie wiem, ale tam — nie tu; tam — nie teraz; tam — nie w tym. Niechęć, niechęć do teraz, niechęć do siebie. Niechęć do życia takiego, jakim jest. Z tymi emocjami, dźwiękami, doświadczeniami, uczuciami, myślami. Cały nasz wszechświat, wszechświat, który nas otacza, nas tworzy, jest nami. Cały ten wszechświat wrażeń i emocji jest niewystarczający, niedoskonały, niedokładny. Ja chcę być tak, nie tak, a może tak raczej. Nie tu, nie w tego typu tu, co teraz tu jest.
Czekamy, czekamy, aż nieskończenie złożona mozaika życia, kalejdoskop zmiany, w pewnym momencie ułoży się dokładnie tak, jak sobie to obmyślił umysł. I tak zostanie, zamarznie na wieki, albo przynajmniej dopóki trwać będzie, dopóty nowego, lepszego wzoru nie stworzymy, w myśli, wyobraźni, tej nieskończenie prostej maszynce do przewidywania straszności, które mogą nas ugryźć, zjeść, albo zrobić inną krzywdę. I tak dzień po dniu, chwila po chwili, życie przecieka nam przez palce jak woda, a my z nadzieją patrzymy na dłonie, że złoty kruszec na nich gdzieś rozbłyśnie. Złoto trwałości, złoto ideału. Bez zmiany, bez rozpadu, bez ciągłej wibracji. Że zmarszczki, fale oceanu bycia zamarzną w końcu, przestaną nas dręczyć.
Pokochać zmianę, pokochać samo życie, to umrzeć. Pozwolić formie „ja” się rozpaść, roztopić, wrócić do źródła, które ją tworzy — czystego czucia, prostego odczuwania. Zaufać Bogu, że nie jest nam wrogi, że żyje tutaj, w tobie, we mnie, w innych. Że żyje w drzewie i w dźwięku lodówki. I kocha, tańczy i, śmiejąc się szaleńczo, rozbija formy toporem świadomości. Musimy umrzeć. I w tej śmierci kochać. Otwarci, stać się pustą obecnością. Miłością, która wszystko obejmuje i w której świat się rodzi i umiera.
6 odpowiedzi na “więcej, inaczej, lepiej”
Idealnie napisane, dla chwili „aj, coś mnie uwiera”, aby patrzeć do wewnątrz, żeby to zobaczyć, poczuć i zauważyć, że w rzeczywistości nie istnieje.
Dokładnie tak:) i okazuje się, że to nie mnie uwiera, tylko „ja” uwiera;)
„Ja” się trzyma życia wszystkimi sposobami jakie może podsunąć myślotok. I że jest ważne i nie można go odłożyć oczywiście. Zaraz znajduje się jakiś problem do obmyślenia i już jest znów potrzebne.
I jak wszystko się rozpadnie i przestanie mieć sens kiedy to „ja” przestanie się „pojawiać”…
Pomyśleć że człowiek który nie potrzebuje zmian postrzegany jest jako nudny.
Zmiany,zmiany,zmiany a my coraz bardziej zagubieni i rozdygotani bez ciszy wewnętrznej i bez zrozumienia🤔
Ciągła niezgoda na to co jest, ciągłe „ulepszanie”…