Niesamowita umiejętność przewidywania kolejnego kroku Wszechświata. Kolejnego kroku Boga. Umiejętność, która powoli stała się klatką. Więzieniem, w którym zamknęliśmy wrażliwość. Niekończące się, wirtualne scenariusze możliwych strasznych zdarzeń. Może tak będzie, a może tak, a może jeszcze gorzej. Jak się uchronić przed realizacją każdego. Strach, strach będący paliwem większości myśli. Strach i pożądanie. Pożądanie zmiany, pożądanie wyjścia, przekształcania tak, żeby rzeczywistość ułożyła się dokładnie według planu. Żywopłoty życia, wybuchy rzeczywistości przycinanie w kwadraty, trójkąty i kule.
Ciało. Ten niesamowity twór też jest nożem myśli haratany. Tu domaluję, a tam zakryję; to trochę powiększę, a tego to się strasznie wstydzę. Jak wcisnąć się w myślową formę, stać się myślowym ideałem. Ciało, ja, życie i wszystkie emocje muszą być takie, jak sobie myśl zaplanowała. Przewidywalne, organizowalne, równe i mierzalne. Jednak myśl Boga, myśl Rzeczywistości jest zupełnie inna. Nieskończenie wrażliwa na każde drgnięcie Teraz. Trzepot motylich skrzydeł porusza całym kosmosem. Istnieje tylko w teraz, nieskończenie świadoma.
Ideał, forma, zawsze się rozpadnie. Kiedy powstaje, jest już naznaczona śmiercią. Czas mierzony rozpadem formy. Na jak długo wszechświat użyczy nam swojej substancji. Na jak długo zamglony umysł nie dostrzeże zmiany. Czas to druga strona formy. Czas rodzony myślą, rodzony w rozpadzie. O to ja, patrzcie. I nagle się rozpadam, coraz mniej mnie a coraz więcej tego czego nie chcę.
Myśl musi uogólnić, uprościć, znaleźć zależności. To właśnie jest myśl, abstrakcja, uproszczenie. Odcisk świata w emocji, w mentalnym odczuciu. Ślad, odciśnięty w piasku przez stopę istnienia. Na chwilę, w Teraz.